wtorek, 24 września 2013

Overtime

Wstałam jak zwykle o 6:45. Z łazienki wyszłam dokładnie po sześciu minutach. Umyta i przebrana zbiegłam na dół przygotować sobie śniadanie. Bułka, jogurt i jabłko wylądowały w mojej torbie, gdy usłyszałam pozostałych lokatorów. Szybko ubrałam swoje kosmiczne, różowe obuwie ochronne i wyszłam z domu krzycząc donośne: cześć.

Droga zajęła mi niecałe 15 minut. Chłodne poranne powietrze skutecznie zepchnęło z moich powiek resztki snu. Wpatrywałam się w napisy na tablicach głoszących nazwy firm: Neptun, MAN, Hall's Auto Electrical, Batleys i wreszczie Microlight. Przelazłam przez druciane ogrodzenie i stanęłam przed drzwiami klnąc w myślach na czym świat stoi. Oczywiście przypomniałam sobie, że nie dostałam jeszcze karty dostępu i muszę czekać, aż ktoś łaskawie mnie zauważy i wpuści do środka. Na moje szczęście pojawił się pewien spóźnialski i z uśmiechem na ustach otworzył wrota do mojej męczarni.

Weszłam do szatni i zdjęłam kurtkę. Powiesiłam ją na wieszaku, z torby wyjęłam pustą butelkę i zapięłam zamek. Wkroczyłam do kafeterii. Na plazmie zawieszonej na ścianie leciało BBC i wywiad ze Stingiem, więc ile sił w nogach pognałam do łazienki, załatwiłam co miałam załatwić i zasiadłam do końcówki rozmowy. Westchnęłam i podeszłam do dyspozytora, by napełnić butelkę lodowatą wodą. Potem wcisnęłam magiczną liczbę 73 i dostałam kubek gorącej czekolady. Hahaha, to mamy za darmo, do woli, więc korzystam ile wlezie. A że włazi niewiele, to wypijam standardową ilość kawy i czekolady: czyli po jednej.

Wreszcie usiadłam spokojnie do stolika i delektowałam się napojem. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się smakiem słodkiej czekolady. Niewiele dzieliło mnie od smakowego orgazmu. Najpierw rozlałam napój po jamie ustnej, chwilę przytrzymałam, a następnie przełknęłam wraz z cudowną pianką. Mmm, już byłam na skraju rozkoszy, gdy rozwarłam powieki i niemalże nie krzyknęłam.

Przez drzwi kafejki wszedł Książę Adam. W całej swej krasie i lordowskiej okazałości. Spojrzał na mnie przelotnie i wszedł do szatni, a ja chyba spłonęłam z tysiąc razy. Serce poderwało się do galopu, a w dołku ścisnęło delikatnie. Momentalnie straciłam swoją pewność siebie. Dłonie trzęsły się jak przed klasówką, a ja zachowywałam się jak uczniak pierwszej klasy podstawówki. Zestresowana myślałam o milionie rzeczy na raz i jednocześnie miałam wielką pustkę w głowie. Nerwowo poprawiłam włosy, potem obciągnęłam bluzkę, podciągnęłam spodnie i odchrząknęłam. Założyłam nogę na nogę w najbardziej elegancki sposób, jaki umiałam, czego efektem było pięciominutowe mrowienie ścierpniętych kończyn. Podniosłam wzrok i zawiedziona zarejestrowałam jedynie kawałek bluzy Księcia Adama znikający za drzwiami na zewnątrz. Poszedł zapalić. Westchnęłam i wstałam od stołu, by wyrzucić kubeczek po czekoladzie. Przez zdrętwiałe nogi omal nie padłam jak długa na twarz, ale było mi to obojętne, bo przegapiłam mojego Księcia. Życie nagle straciło barwy, a ja nie widziałam sensu dalszej egzystencji.

Nadeszła godzina zero. Weszłam na halę i skierowałam się do stolika z timesheet. Odszukałam swoją kartkę i uzupełniłam godziny. Odłożyłam papier i rozejrzałam się badawczo wokół siebie. Nie spotkawszy żadnego obserwatora odszukałam kartkę Księcia Adama i zapatrzyłam się na jego pismo. Teraz, gdy to opisuję to czuję się jak idiotka, ale byłam z siebie dumna, że nikt mnie nie przyłapał. Powiem nieskromnie, że ładnie by mi było z jego nazwiskiem. Nieważne. Weszłam na główny tor hali i rozejrzałam się za Panem Smiley 'em. Oczywiście od razu rozpoznałam jego irytujący śmiech. Wiedziona tym nietypowym śladem odnalazłam go rechoczącego do Cruelli. Gdy podeszłam Pan Smiley przywitał się ze mną przesadnie radosnym głosem, a De Mon zmierzyła mnie mroźnym spojrzeniem. Serio, rozważałam, czy nie wrócić po kurtkę.
- Za mną, Young Lady - irytujący zwrot przykleił się do mnie już pierwszego dnia. Nie chciało mi się już im tego wyperswadować, więc milcząco zgadzałam się na takie upokorzenie. Normalnie jakby nie pamiętali mojego imienia.

No, cóż. Skierowałam się grzecznie za Panem Smiley 'em, który momentalnie znalazł mi zajęcie. Oczywiście nie miałam z kim gadać, więc przez dwie godziny powstrzymywałam się przed rozmową z aktualnie składaną lampą. Gdy już miałam się złamać i zacząć do niej gadać podszedł do mnie Pan Smiley, a za nim trzy dziołchy.
 - To Teresa, Ewelina i Marta - przedstawił po kolei różne od siebie kobiety. Wyjaśnił mi, że będziemy dzisiaj razem pracowały, więc szczęśliwa, że nie muszę grać debila gadającego do lampy skinęłam ochoczo głową i przedstawiłam się nowo przybyłym.
- Young La... To znaczy Agnieszka - w porę przygryzłam wargę obiecując sobie, że przy najbliższej okazji dorwę Pana Smiley 'a i się z nim policzę. Usiadłyśmy we cztery do jednego stanowiska i podzieliłyśmy się obowiązkami. W miarę jak praca szła, my zaczynałyśmy plotkować.
- A ty sama czy z chłopakiem? - usłyszałam pytanie Eweliny.
- Sama - odparłam. - Ale słyszałam, że Microlight to również świetna agencja matrymonialna - dodałam, na co ona przytaknęła.
- Normalnie ostatnio same pary - potwierdziła moje dotychczasowe informacje.
- Podobno Shewolf i Troy zeszli się ze sobą dwa tygodnie temu - rzuciłam, niby od niechcenia.
- Aha, już to widzę jak on ją kocha - wtrąciła się Marta. Jej słowa ociekały sarkazmem. Ewelina prychnęła jak wielki znawca.
- Miłość? - zapytała z drwiną. - Szał kutasa, a nie miłość - zachłysnęłam się nabieranym powietrzem. Omal nie udusiłam się ze śmiechu.
- Kurwa, dobre - odparłam i rozruszałam szczękę. Dawno się tak nie śmiałam. Pokręciłam głową i rzuciłam się w wir pracy i plotek.
- Tu jest jeden fajny koleś - rzuciłam. Ewelina momentalnie podchwyciła temat.
- Kto?
- Adam - odparłam, powstrzymując się od dodania 'Książę'.
- Który? - zapytała wyraźnie zaciekawiona. Powstrzymałam się od soczystego opisu mojego Księcia. W głowie miałam przygotowany prospekt Księcia w bokserkach, w smokingu, w dresach, w jeansach... Musiałam jednak zamknąć się w tym, co obecnie miał na sobie. - Nie wiem, który - żachnęła się. Westchnęłam zniecierpliwiona. Jak można nie wiedzieć, który to Książę Adam?! Siłą powstrzymałam się od przywalenia jej wkrętarką.
- Pracuje z tyłu - obejrzałam się za siebie, ale akuratnie nie było go przy swoim stanowisku.
- Aha, wiem który - uśmiechnęła się, a ja pokiwałam głową z uznaniem. - Jest gejem.

Jest gejem... Jest gejem... Gejem... gejem... gejem... gejem...

W mojej głowie huczało to jedno słowo. Czułam, jak pod moimi powiekami pieką słone łzy. Jak to możliwe?! Moje serce zamarło, oddech zastygł, a ja zaczęłam dryfować w próżni własnej rozpaczy.
- Gejem? - zapytałam słabo. Ewelina skinęła głową. Czyli mogłam liczyć jedynie na przyjaźń.
- O, to ten - szepnęłam, gdy Książę Adam przeszedł obok mnie rażąc mnie blaskiem swojej chwały.
- Ewelina, ale ty pierdolisz - warknęła Marta.
- Co? - Ewelina nie bardzo wiedziała, o co jej chodzi.
- To jest Adam - mruknęła dobitnie Marta. - Tobie chodzi o Toma.
- O mój boże - pisnęła. - Tak, to Tom jest gejem - omal nie zemdlałam. Toma znałam. To on był gejem, nie Książę Adam. Świat nagle stał się piękniejszy.
- No. Podobno Tom ma dziewczynę - wtrąciła się Teresa.
- No, chyba że jej coś dynda między nogami - zaśmiała się Ewelina, a ja, rozluźniona, pozwoliłam sobie na krótki śmiech. Ulga, jaka mnie dopadła była niesamowita. Resztę plotek przerwał donośny głos Cruelii.
- Breaktime!

Zajęłam swoje stałe miejsce i zatopiłam zęby w bułce. Dyskretnie obserwowałam, jak Książę Adam opuszcza kafeterię by zapalić. Westchnęłam rojąc w głowie najróżniejsze fantazje na jego temat. Przy stoliku siedziałam między innymi z Tanio i Pedro. Ten pierwszy jak zwykle wcinał banana jakby był jakąś świętością. Może w domu nie miał normalnego jedzenia? Po tej myśli momentalnie zrobiło mi się przykro, więc spojrzałam na Pedra. Pedał. No jak nic pedał. Wpieprzał batona i grał na swoim białym iPhonie. Białym! Nie mogłam. Dłużej nie mogłam nieść tego widoku, więc czym prędzej dokończyłam jeść i poszłam do łazienki. Załatwiłam, co miałam załatwić i chyba setny raz zmieniłam w lustrze swoją fryzurę. Wróciłam do sali dokładnie w momencie, gdy Książę Adam wracał z papierosa. Szybko przekalkulowałam w myślach czy wszystko co mi niezbędne do pracy mam przy sobie i jak piorun pomknęłam do wejścia na halę.

Przy stanowisku odetchnęłam z ulgą. Zajęłam się pracą usilnie starając się nie spojrzeć za siebie, gdzie mogłam dojrzeć Księcia. Pochłonięta skręcaniem kabli nie zauważyłam, jak Książę przemieścił się bliżej mojego stanowiska, by po chwili dumnie jak paw i z odpowiednim dla siebie dostojeństwem przejść głównym torem hali do stanowiska team leadera. Nie słyszałam jego głosu, ale widziałam jak się uśmiechał. Wokół jego oczu i kącików ust utworzyły się delikatne zmarszczki, a jego oczy zapłonęły wesołymi ognikami. Dosłownie rozpływałam się na jego widok. Skinął głową i wrócił na swoje miejsce, ale nim mnie minął nasze spojrzenia się spotkały. Nie była to walka kto dłużej wytrzyma. Momentalnie oddałam walkowerem i wbiłam wzrok w kupę kabli znajdujących się na blacie. Poszedł. Tylko tyle zarejestrowałam kątem oka. Nie miałam nawet czasu na rozmyślanie o nim, gdyż podszedł do nas Pan Smiley i oznajmił przegrupowanie sił do innych stanowisk. W między czasie odbyłam istną batalię, by wydrukować ze strasznie skomplikowanej maszyny plik 45 naklejek na lampy. Potem, zupełnie niechcący, z duplikowałam je. Nie całkiem świadomie klikałam przyciski na klawiaturze machiny. Dopiero Dawid pokazał mi, gdzie popełniam błąd.

Kolejna przerwa. Ta, na której Książę Adam siedzi przy moim stoliku i je kanapkę. Nasze spojrzenia co jakiś czas przecinały się, ale zazwyczaj spuszczałam wzrok wiedząc, że i on zmienia kierunek patrzenia. Piętnaście minut bycia z nim przy jednym stoliku to niezły wyczyn dla mojej niezdarnej natury. Akurat wtedy jem jogurt, którym najprościej jest się ubabrać. Chyba pobiłam rekord w najdłuższym czasie spożywania nabiału z kubeczka. Po tych minutach wstaje i znowu idzie zapalić, a ja tracę światło dnia dzisiejszego. Nie mając nic lepszego do roboty mozolnie wykonuję resztę czyszczących czynności i wracam na halę.
- Jak się masz? - Shewolf łapie mnie za ramię i uśmiecha się promiennie.
- Rozdzielili nas - mruknęłam. - Ale poza tym dobrze.
- Jakby nie można było normalnie porozmawiać w czasie pracy - zdenerwowała się Shewolf. Skinęłam głową i rozdzieliłyśmy się do swoich stanowisk, żegnają się uśmiechami. Pracowałam z Dawidem. Składałam kolejne lampy zajęta skakaniem myślami z Księcia Adama do wspomnień z wakacji, gdzie niezaprzeczalnie królował Konstantino. Już miałam westchnąć rozmarzona, gdy podszedł do mnie Pan Smiley.
- Young Lady - zaczął oficjalnie, a ja już wykonywałam w myślach znak krzyża. - Przyszedłem porozmawiać z tobą o nadgodzinach - dodał mniej formalnie, a ja odetchnęłam z ulgą. Zawsze to dodatkowy zastrzyk kasy.
- To znaczy? - zapytałam, a on uśmiechnął się znacząco.
- Rozmawiałem z Cruellą (oczywiście użył jej prawdziwego imienia) i doszliśmy do wniosku, że damy ci możliwość wyrabiania nadgodzin - uśmiechnęłam się i pokazałam dwa kciuki do góry. Pożartowaliśmy chwilę i odszedł do swoich obowiązków, a ja wróciłam myślami do Księcia.

Koniec pracy, tak wyczekiwany, okazał się podwójnie zbawienny. Nie dość, że robota na dziś skończona to okazało się, że Książę wraca w tym samym kierunku co ja. Nie chciałam jednak wyjść na prześladowcę, więc nie zważając na nic po prostu wyszłam z pracy i skierowałam się do domu. Wiedziałam, że idzie kilkanaście metrów za mną. Nie chciałam jednak łudzić się, że kiedykolwiek zaproponuje wspólny powrót. Więc w odpowiedzi na jego nigdy nie zadane i w ogóle nie pomyślane pytanie prułam przed siebie dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na jakikolwiek z nim kontakt. Chociaż palę się do tego, ale z góry wolę niwelować jakiekolwiek potencjalne zawody.

I tak oto skończył się mój dzień pełen wrażeń. Książę nieprzerwanie panuje w moich myślach. Shewolf oddaje się szaleństwu kutasa Troy 'a, Magic Mike dzisiaj nie pojawił się przy mnie ani razu. Pan Smiley wraz z Cruellą dają się we znaki, co zaczyna mnie irytować. A więc do zobaczenia w kolejnych częściach moich przygód.

Podpisana, Young Lady

1 komentarz:

  1. Od czego by tu zacząć? Aaaa... no jasne. Stwierdzenie "jest gejem" to było dla mnie największe zaskoczenie, ale wiedziałam, że przecież książę gejem być nie może ;) Punkt kolejny, czyli dialogi, które moim zdaniem są świetne. Takie naturalne, żadnego naciągania na siłę.
    Ogólnie cała notka jest dobra. Opisujesz wszystko bardzo obrazowo, więc czytelnik może się poczuć jakby był na tej hali i wszystko obserwował z boku. Osobiście uwielbiam Shewolf, więc jedyne co mi przeszkadzało, to to, że było jej tak mało :)
    Czekam na cd i obiecany bonusik ;P

    OdpowiedzUsuń