poniedziałek, 30 września 2013

G'mornin, sunshines!

111 dni bez wypadku. Starają się, nie ma co. Rano zaliczyłam mały sprint w drodze do pracy. Nie, nie, spokojnie. Nie zaspałam. Ja po prostu musiałam dogonić samochód kobiety, która miała klucz do drzwi.
- Dziękuję - wysapałam, gdy wpuściła mnie przodem.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się promiennie. No, właśnie. Tutaj wszyscy zawsze mają dobry humor. Nękają cię codziennie pytaniami jak się masz, czy wszystko okej i tak dalej, i tak dalej. W sumie to dobrze, gdy wiesz, że nikt na ciebie nie nawrzeszczy, ale z drugiej strony masz ten dyskomfort, że nie możesz się na nikim wyżyć.

Książę był punktualny. Cóż za nowość... Jak zwykle poszedł na papierosa, ale nim zdołał wrócić, ja już byłam na hali i podpisywałam timesheet. Jakoś dzisiaj nie mogłam znieść jego obecności. Może to przez tę rozkwitającą wokoło miłość? Shewolf i Troy, Magic Mike i jego dziewczyna. Czasami mam wrażenie, jakbym była na planecie 'Loneliness'. Dawid i jego dziołcha. Same gołąbeczki.
- Zajebali nam rękawiczki  -usłyszałam głos Teresy. Wyrwałam się z zamyślenia.
- Co jest? - zapytała Ewelina, która wracała z naręczem kabli.
- Zapierdolili nam rękawiczki - wyjaśniłam, powtarzając słowa Teresy. - Idę przynieść nowe.
- Mnie przynieś białe, small - dodała. Skinęłam głową i skierowałam się do szafki, gdzie znajdowały się rękawiczki. Złapałam za klamkę i bach. Zamknięte. Przerażona wróciłam na główny tor hali w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby mi pomóc. Na moje szczęście przede mną pojawiła się Shewolf. Wyciągnęłam w jej stronę ręce, a ona mnie objęła i uścisnęła.
- Tęskniłam - odparła. Skinęłam głową i zrobiła minę spaniela.
- Szafka z rękawiczkami się zacięła - rzuciłam smutna.
- Kopnij i się otworzy - poradziła. Uśmiechnęłam się promiennie i puściłam ją. Pożegnałyśmy się jakimś żartem i zrobiłam tak, jak mówiła.

Z wyrazem triumfu wróciłam do stanowiska. Podałam Teresie rękawiczki i zabrałam się do roboty. Nie chciało mi się jak cholera, ale czas płynął zaskakująco szybko. Ze zniecierpliwieniem czekałam na przerwę, by odetchnąć i pozwolić sobie na chwilę zastanowienia.

Gdy już usiadłam do stolika kątem oka spojrzałam na Księcia. Moich uszu dobiegł jego śmiech, co wywołało u mnie przyjemny dreszczyk. Byłam zła na siebie, że pozwoliłam, by moje zauroczenie posunęło się tak daleko, ale było już za późno. Jedyne, co mi pozostało to wzdychać do niego wiedząc, że za wysokie progi na moje krótkie nogi.

Z radością patrzyłam, jak związek Shewolf i Troy 'a kwitnie. Jedyne, czego się obawiałam to, to, że chłopak ją zrani. Wiedziałam, że jest silna i pewnie skopie mu tyłek, ale nie chciałam, by okazał się tak pustym i okrutnym facetem. Nie dla mojej Shewolf. Dzisiaj dziewczyna chodziła jakaś podminowana, a więc jej stan pozwalał mi na odejście myślami od Księcia. Taki mały powiew świeżości.

Gdy wracałam do pracy zauważyłam, jak Książę znajduje się niedaleko przede mną. Popchnął drzwi, ale zamiast przez nie przejść, zatrzymał się, przez co ja wpadłam na jego plecy. Pachniał nieziemsko, ale na szczęście nie odebrało mi mowy.
- Przepraszam - wymamrotałam i szybko go wyminęłam. O ja głupia...

Zlecenie było chujowe, jak wszyscy wkoło powtarzali. Sama przekonałam się o tym, gdy moje palce odmówiły posłuszeństwa. Modliłam się w duchu i odliczałam czas do końca zmiany. Jak się potem okazało, niepotrzebnie. Książę jechał z kimś autem, a ja dosłownie padałam na twarz i było mi wszystko jedno, czy do domu idę czy się czołgam. Jak zwykle zjadłam obiad, który odgrzałam w mikrofali i walnęłam się do łóżka. Pogadałam ze staruszkami na Skype, a potem oddałam się słodkiemu lenistwu. Dzień jak co dzień. Pełen wrażeń i jednocześnie pusty.

1 komentarz:

  1. Jak zwykle tekst poprawny i bardzo fajnie się go czyta. Ciężko tutaj oceniać fabułę, ale jedno mogę powiedzieć: 'Angie, zrób coś w końcu z tym księciem!' ;D

    OdpowiedzUsuń